O siódmej rano, 10 czerwca 2011 w Niechorzu, Pan Piotr Korzeniowski z Wrocławia, będąc na spacerze ze swoim ośmiomiesięcznym synkiem dostrzegł coś, co z dala przypominało mu fokę. Inni, obchodząc znalezisko dużym łukiem,  chyba nie orientowali się co i dlaczego leży wyrzucone na morski brzeg. Pan Piotr, sympatyk WWF, gdy podszedł bliżej skonstatował, że  ma do czynienia z rzadkim, choć martwym okazem morświna i to dużym. Natychmiast wiadomość o znalezisku przekazał do Stacji Morskiej IOUG. W ślad za nią poszły MMS- y ze zdjęciami. Po paru minutach, dzięki sprawności lokalnych służb okaz był zabezpieczony przez pracowników Urzędu Morskiego.  Wieczorem odebrał go patrolowy samochód z helskiej placówki, w której to dzień później  dokonano sekcji znalezionych zwłok.

Foto: Piotr Korzeniowski

Zaskoczeniem dla dokonującego tych czynności zespołu było odkrycie, że badana samica (160 cm dł.) była w bardzo zaawansowanej ciąży.

Foto: Krzysztof E. Skóra

Zewnętrzne powłoki ciała były całe choć pozbawione naskórka, a miękka tkanka zakończeń płetw brzusznych i ogonowej już zniszczona. Martwe zwierze musiało już parę dni dryfować. Wskazywała na to także jego odbarwiona skóra. Jednak pokrój i kształt ciała niewiele  odbiegały od tego jakimi charakteryzują się okazy żywe. W przewodzie pokarmowymi odnotowano spore fragmenty ryb. Nie stwierdzono zewnętrznych i wewnętrznych objawów chorób.  Także płód nie wykazywał patologicznych zmian. Był bardo dobrze wykształcony i mierzył nieco ponad 70 cm długości całkowitej. Zwierzę prawdopodobnie nie chorowało.

Foto: Krzysztof E. Skóra

Śmierć ciężarnej morświnicy martwi w dwójnasób. Bałtycka populacja straciła płodną samicę i przyszłego nowego mieszkańca jego wód, który po osiągnięciu dojrzałości płciowej , za 4-5 lat mógłby przyczynić się do wzrostu liczby tych zwierząt w naszym morzu. Młode było tej samej płci co jego matka.
KES